sobota, 9 sierpnia 2008

Rura w metrze

Mężczyzna pracujący w małym biurze w Londynie był nieco podenerwowany, gdy musiał przerwać pracę, by wymienić spaloną dużą świetlówkę oświetlającą biuro. Natychmiast poszedł do sklepu ze sprzętem elektrycznym i kupił nową, którą od razu zamontował w biurze. Teraz wrócił do pracy, by jak najszybciej nadrobić stracony czas.
Po ciężkim dniu ślęczenia nad dokumentami spakował się i był gotowy do tego, by wyjść do domu. Przypomniał sobie o starej świetlówce. Zdecydował, że zabierze ją ze sobą i wyrzuci do kontenera na gruz, który wypożyczył jego sąsiad. Do domu wracał metrem. Wagon, do którego wsiadł, był zatłoczony, więc mężczyzna musiał stać, trzymając rurę pionowo przed sobą.
W trakcie podróży coraz więcej osób wsiadało do wagonu. Sądząc, że rura fluorescencyjna to poręcz do trzymania się, chwytali ją, by zachować równowagę. Gdy mężczyzna dojechał do swojej stacji, kilka osób nadal trzymało się rury, więc wzruszył ramionami, zostawił ją i wysiadł z metra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz