Do pewnego mężczyzny w Kosowie regularnie przychodziły paczki z żywnością od krewnych, którzy przeprowadzili się do Ameryki. Pewnego dnia pracownicy poczty znowu zadzwonili do niego, żeby poinformować o kolejnej przesyłce ze Stanów, która czeka na odbiór. Mężczyźnie popsuł się samochód, więc musiał poprosić sąsiada o podwiezienie. Sąsiad niechętnie zawiózł go do sąsiedniej wioski. Miejscowość ta leżała niedaleko i odległość można było pokonać pieszo w parę minut, ale mężczyzna obawiał się, że paczka będzie zbyt ciężka do przeniesienia.
Kiedy odebrał przesyłkę, prawie spalił się ze wstydu. Nie była ona większa od puszki z fasolą. Sąsiad przeklną go za stracony czas i pojechali do domu.
Wewnątrz przesyłki znajdowała się mała substancja z szaro-czarną, sypką substancją. Zadowolony mężczyzna pomyślał, że krewni znowu przysłali mu tą przepyszną amerykańską zupę w proszku, do której trzeba tylko dolać wrzątku. „Spryciarze z tych Amerykanów!” – powiedział do siebie mężczyzna. – „Potrafią zupę przerobić na proszek, a potem proszek z powrotem na zupę”. Nie tracąc czasu, przygotował sobie zupę, i chociaż tym razem nie smakowała aż tak, jak poprzednio przysłane, wypił ją jednym haustem z wielkim entuzjazmem. Gdy przełknął, zauważył małą kartkę, która także była w przesyłce.
Po przeczytaniu notatki mężczyzna wybiegł do łazienki i długo wymiotował. Z notatki dowiedział się, że zmarła jego ciocia Maria, a puszka zawierała jej prochy. Krewni przysłali je do Kosowa, żeby urządzić ciotce pogrzeb w ojczyźnie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
o maj gat.
OdpowiedzUsuńhahahaha.
nie no facet ma pecha. ;]
Ann.;*
o matko..
OdpowiedzUsuńNie , no za nic nie
chciałabym się znaleźć w jego
sytuacji ; oo
Sandd [ Sandra] .